No nie ma wiary i raczej bedzie ciezko, ja wchodze do gry raz na 3 godziny machnac laser rifle, ew. wydobyc ustrojstwa. W sumie probowalem dzisiaj nawet popolowac, ale jak wszedlem w encounter to bylo tam raz okolo 10 moleratow, raz tyle samo raidersow, wiec szanse bardzo nikłe na walke sam na sam. Tamagotchi takie...
Z pewną taką nieśmiałością zauważyłem zwiększenie liczby stworków w encounterach. Cieszy to serce moje robaczywe, albowiem zaprawdę mówi Pismo - jeno przed centaurami w masie ich okrutnej spierdalał będziesz, jeśli dłonie twe Combat Shotguna dzierżą, gdyż są to bestie z piekieł przez Złego wysłane na udręczenie samotnych strzelców, amen.
I bez problemu powalam na cycki Moleraty, Ghoul Crazies, Ghoul Scavengers czy inne barachło, które można łacno zlokalizować na wschód od Necropolis. Sam. Polecam zwłaszcza 39:39, obfituje w gekony.
Jeśli nie masz broni czy wdzianka, poszukaj mnie w NCR, to ci dam. Ba, jak masz chociaż część surowców, narucham ci świeżutkiego Combat Shotguna.
Też gram bardzo sporadycznie, głównie wieczorami, po 23.00 - zbierze się tych wieczorów dwa, trzy, może cztery w tygodniu. Nie używam altów ani botów, do 8 czy 9 levelu nie byłem nawet w żadnej bandzie - nic tak nie podnosi tętna jak craftowanie na ogólnodostępnym dla bomberów i złodziei stoliku. I dało się, nawet całkiem nieźle, więc bez płaczów, że nie można w to grać i że trudno. Cóż, słyszałem że dla odmiany Simsy są łatwe, podobno Counter Strike też nie wymaga za dużo craftowania i można sobie od razu postrzelać.
W sumie nie wiem, czego cały Zakon Braci Szlochających oczekuje - przed wipem sprzętu było w cholerę, to źle, bo nie ma co robić i każdy miał skitrane po pincet minigunów. Po wipe trzeba każdą pestkę wyłazić i wypocić, to źle, bo to nudne i długo trwa. Jak były szybkie relogi, to źle, bo bomberzy i złodziejstwo. Jak są dłuższe, to źle, bo nie mogę się bawić moimi dwudziestoma altami. Teraz, po skróceniu cooldownów wydobywczych i wydłużeniu produkcyjnych (co, jak rozumiem, ma zapobiec zalewowi żelastwa i chyba zda egzamin), też źle, bo kto ma czas robić sobie pistoleciki. Były słabe encountery z jednym gekonem - źle, bo mało wyzwań. Encountery się zagęściły - źle, bo trudno. Łatwiej dogodzić napalonej trzydziestce z lekką nimfomanią.
Podziwiam twórców - ja, czytając te gorzkie żale, pieprznąłbym to wszystko i wyjechał w Bieszczady.